Nawet o jedną trzecią taniej za ubezpieczenie auta płacą kierowcy, którzy jeżdżą mniej. Firmy uzależniające cenę polisy od liczby przejeżdżanych kilometrów biją rekordy popularności. Rozwiązanie to jest powszechne w Wielkiej Brytanii. Co na to polscy kierowcy?
Pandemia istotnie zmieniła dotychczasowy sposób wykorzystania przez nas pojazdów. Widzimy istotne różnice w danych o ruchu. W Wielkiej Brytanii dzięki zainstalowanym w pojeździe specjalnym urządzeniom telematycznym ubezpieczyciele otrzymują informacje o tym, ile i jak jeździ dany kierowca i na tej podstawie wyliczają cenę polisy stosownie do jego faktycznych zachowań na drodze oraz liczby przejechanych kilometrów. W Polsce jeszcze tego brakuje. W naszym kraju kierowca wypełniając wniosek o ubezpieczenie dla swojego auta jedynie deklaruje liczbę rocznie przejeżdżanych kilometrów. Z danych ITS Telematics Solutions wynika, że liczba przejeżdżanych w Wielkiej Brytanii kilometrów spadła w okresie pandemii do ok. 80 proc. wartości sprzed jej wybuchu. Z kolei ruch w okresie godzin szczytu zmniejszył się o jedną trzecią. Brytyjska firma ByMiles sprzedająca polisy, w których wysokość składki uzależniona jest przede wszystkim od liczby przejeżdżanych kilometrów – od początku roku zanotowała 75 procentowy wzrost sprzedaży polis.
Towarzystwa w Polsce nie stosują powszechnie narzędzi do weryfikacji, którzy kierowcy faktycznie jeżdżą mniej i bezpieczniej. Choć polisy wykorzystujące rozwiązania telematyczne oferują już Link4, PZU czy Ergo Hestia. Kierowcy w naszym kraju nie są za takim rozwiązaniem. Z badań Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego z 2016 roku wynika, że większość z nich nie chce, by ktoś kontrolował, jak poruszają się po drodze (55 proc. badanych), nawet jeżeli w zamian mieliby taniej płacić za ubezpieczenie. Natomiast, ci którzy są skłonni zgodzić się na monitoring swojego stylu jazdy (40 procent) uważają, że w zamian cena ich polisy powinna spaść co najmniej o połowę.
Źródło: strefabiznesu.pl
Foto: Jerzy Górecki z Pixabay